Czy Rada mogła by wystąpić o:
- zakaz wyprowadzania psów na plażę lub choć zakaz wyprowadzania psów bez smyczy,
- oznakowanie wejść do lasu z informacją, że w lesie taki zakaz obowiązuje.
Psy stają się ogromnym problemem nie tylko przyrodniczym. Moim zdaniem fatalnie stało się dla Wyspy, że miasto zezwoliło wszędzie na wyprowadzanie psów, na plażę. W terenach mocno zurbanizowanych, nie ma to większego znaczenia, ale Wyspa, zwłaszcza w czasie przelotów ptaków, to miejsce wypoczynku i regeneracji dla ptaków. W „sezonie” również lęgu. Najlepiej byłoby z powrotem wprowadzić zakaz, a jeżeli „nie da sie” jak niemal ze wszystkim, to może choć oznakować przy wyjściu na plażę, że pies ma być prowadzony na smyczy. Podobnie z wejściem do lasu. Ludzie nie wiedzą nawet, że nie wolno psa w lesie puszczać bez smyczy. Trzeba to oznaczyć najpierw, a potem pogonić naszych leśników. Ile mandatów wystawili, za bieganie piesków luzem? Tak zajęci są wycinką, że na takie detale nie zwracają uwagi.
Ostatni aspekt, to kompletny brak wrażliwości posiadaczy psów, w tym bardzo dużych, na to co czują osoby z lękiem przed psami, jak biegnie na nich nieupilnowany pupil. Proszę zatem o działania. Edukujmy i egzekwujmy. Ciężko zwracać osobom uwagę, jak nie ma odpowiednich przepisów albo przepisy są, ale nie ma oznaczeń.
Są to sprawy każdorazowo wnoszone przez Radę Dzielnicy do ujęcia w rocznych planach działań służb porządkowych. Omawiamy je również podczas spotkań roboczych z kierownictwem tych służb. Generalnie, wbrew pozorom i oczywistości, jest to złożony i wielowątkowy problem, który powinien być bardziej upubliczniany. Zakazy, o ile będą przestrzegane i egzekwowane, w określonych sytuacjach są rozwiązaniem. Czy jest to jednak możliwe w tak dużej przestrzeni, jak plaże i las Wyspy Sobieszewskiej? Można podważać i dyskutować z propozycjami rozwiązań. Wiem, że nie o to jednak chodzi. Jest problem i powinny być podjęte środki zaradcze.
Zdaję sobie sprawę, że sam zakaz zmieni sytuację częściowo, ale da możliwość kolejnych działań. Inna sprawą jest informowanie ludzi o normach prawnych. Z tym jest bardzo źle na przykładzie Lasów Państwowych. Nie wiem, czy przy którykolwiek wejściu do lasu jest to napisane. Ja nie widziałem nigdzie, a wejść jest ponad 20. Może jest w kilku miejscach, ale co to zmienia przy tylu wejściach?
Jak norma zostanie wprowadzona i upubliczniona to można liczyć nie tylko na oddziaływanie służb, ale innych ludzi na nieprzestrzeganie normy. Zakładając jednak, że i tak 50% osób nie zastosuje się (bardzo pesymistycznie), to problem zostanie znacznie ograniczony, z szansą na poprawę, wraz ze wzrostem świadomości.
Podobnie sytuacja miała się z tablicami nawiązującymi do bezpieczeństwa kąpieli. Proszę zauważyć, że ktoś zaproponował, ktoś posłuchał, ktoś zlecił ustawienie, ktoś przeczytał. Na przestrzeni lat widać mniej zdarzeń z utonięciami, jak tablice pojawiają się (chyba nawet wcale w tych latach – nie zawsze pojawiają się).
Myślę, że podobnie jak na ww. przykładzie może to wyglądać w przypadku lasu i plaż. Bardzo często przebywałem w lesie o znacznie większym rygorze, odwiedzanym przez dziesiątki tysięcy osób każdego weekendu. Różnica polegała jednak na tym, że las był (jest) miejski i wejścia dobrze oznakowane. Przypadki naruszeń zdarzają się, ale są bardzo rzadkie. Odwrotnie proporcjonalnie niż w naszym lesie. Na prawdę nie sądzę, zę to jest tylko kwestia ludzi, ale przede wszystkim prawa, potem dotarcia z informacją, a na koniec kultury osobistej.
Czy Rada mogła by wystąpić o:
- zakaz wyprowadzania psów na plażę lub choć zakaz wyprowadzania psów bez smyczy,
- oznakowanie wejść do lasu z informacją, że w lesie taki zakaz obowiązuje.
Psy stają się ogromnym problemem nie tylko przyrodniczym. Moim zdaniem fatalnie stało się dla Wyspy, że miasto zezwoliło wszędzie na wyprowadzanie psów, na plażę. W terenach mocno zurbanizowanych, nie ma to większego znaczenia, ale Wyspa, zwłaszcza w czasie przelotów ptaków, to miejsce wypoczynku i regeneracji dla ptaków. W „sezonie” również lęgu. Najlepiej byłoby z powrotem wprowadzić zakaz, a jeżeli „nie da sie” jak niemal ze wszystkim, to może choć oznakować przy wyjściu na plażę, że pies ma być prowadzony na smyczy. Podobnie z wejściem do lasu. Ludzie nie wiedzą nawet, że nie wolno psa w lesie puszczać bez smyczy. Trzeba to oznaczyć najpierw, a potem pogonić naszych leśników. Ile mandatów wystawili, za bieganie piesków luzem? Tak zajęci są wycinką, że na takie detale nie zwracają uwagi.
Ostatni aspekt, to kompletny brak wrażliwości posiadaczy psów, w tym bardzo dużych, na to co czują osoby z lękiem przed psami, jak biegnie na nich nieupilnowany pupil. Proszę zatem o działania. Edukujmy i egzekwujmy. Ciężko zwracać osobom uwagę, jak nie ma odpowiednich przepisów albo przepisy są, ale nie ma oznaczeń.
Są to sprawy każdorazowo wnoszone przez Radę Dzielnicy do ujęcia w rocznych planach działań służb porządkowych. Omawiamy je również podczas spotkań roboczych z kierownictwem tych służb. Generalnie, wbrew pozorom i oczywistości, jest to złożony i wielowątkowy problem, który powinien być bardziej upubliczniany. Zakazy, o ile będą przestrzegane i egzekwowane, w określonych sytuacjach są rozwiązaniem. Czy jest to jednak możliwe w tak dużej przestrzeni, jak plaże i las Wyspy Sobieszewskiej? Można podważać i dyskutować z propozycjami rozwiązań. Wiem, że nie o to jednak chodzi. Jest problem i powinny być podjęte środki zaradcze.
Zdaję sobie sprawę, że sam zakaz zmieni sytuację częściowo, ale da możliwość kolejnych działań. Inna sprawą jest informowanie ludzi o normach prawnych. Z tym jest bardzo źle na przykładzie Lasów Państwowych. Nie wiem, czy przy którykolwiek wejściu do lasu jest to napisane. Ja nie widziałem nigdzie, a wejść jest ponad 20. Może jest w kilku miejscach, ale co to zmienia przy tylu wejściach?
Jak norma zostanie wprowadzona i upubliczniona to można liczyć nie tylko na oddziaływanie służb, ale innych ludzi na nieprzestrzeganie normy. Zakładając jednak, że i tak 50% osób nie zastosuje się (bardzo pesymistycznie), to problem zostanie znacznie ograniczony, z szansą na poprawę, wraz ze wzrostem świadomości.
Podobnie sytuacja miała się z tablicami nawiązującymi do bezpieczeństwa kąpieli. Proszę zauważyć, że ktoś zaproponował, ktoś posłuchał, ktoś zlecił ustawienie, ktoś przeczytał. Na przestrzeni lat widać mniej zdarzeń z utonięciami, jak tablice pojawiają się (chyba nawet wcale w tych latach – nie zawsze pojawiają się).
Myślę, że podobnie jak na ww. przykładzie może to wyglądać w przypadku lasu i plaż. Bardzo często przebywałem w lesie o znacznie większym rygorze, odwiedzanym przez dziesiątki tysięcy osób każdego weekendu. Różnica polegała jednak na tym, że las był (jest) miejski i wejścia dobrze oznakowane. Przypadki naruszeń zdarzają się, ale są bardzo rzadkie. Odwrotnie proporcjonalnie niż w naszym lesie. Na prawdę nie sądzę, zę to jest tylko kwestia ludzi, ale przede wszystkim prawa, potem dotarcia z informacją, a na koniec kultury osobistej.